Pamiętam, ten moment podczas treningów w klubie,
że kiedy przychodziło do treningu standardu.
Moje barki, plecy i w zasadzie cała góra ciała (bo nie umiałem
wtedy tego określić) odmawiały mi posłuszeństwa.
Zmęczenie, brak siły, a nawet ból przeszkadzały mi.
Pamiętam jak odliczałem czas… do końca rundy.
Myślałem, że może przyzwyczaję się do tego uczucia i na turnieju też będzie okej.
Tak się nie działo. Pomimo regularnego ,,przetrenowywania” choreografii czując dyskomfort,
nie poprawiała się zbytnio moja siła i jej brak denerwował mnie maksymalnie.
Do tego dochodziły docinki w klubie.
,,Może rodzice powinni wypisać Ci jakieś sterydy?